Mama mówi, że wkrótce idziemy na zajęcia „do dzieci”. Mówi, że będzie fajnie, że dużo zabawek, dzieci… Nie wiem, co tam będzie. Czy będzie tam głośno? Czy mama będzie cały czas ze mną? Czy polubię te dzieci?
W końcu nadchodzi ten dzień. Czuję się dziwnie, sam nie wiem, czy chcę tam iść, czy nie. Nie protestuję, choć trochę się boję. Docieramy tam. Otwiera drzwi jakaś pani. Wita się z nami i widząc, jak trudno mi przekroczyć próg, odsuwa się i mówi do mamy, że możemy wejść w swoim tempie. Pani niespecjalnie się uśmiecha do mnie, nie przekonuje, żebym wchodził szybko lub wolno. Mama robi krok do przodu. Na korytarzu jest jakieś dziecko z mamą, zdejmują kurtkę, buty. Dziecko wchodzi do sali. Wydaje się czuć tam bezpiecznie. Może był tu wcześniej i wie, jak jest. Po chwili czuję, że mogę wejść i wchodzę. Drzwi się zamykają. Pani rozmawia z różnymi osobami. Obserwuję wszystko, co tu jest, jaki jest zapach, gdzie jest półka na buty, jakaś szafka z mnóstwem książek, wieszak na kurtki. Mama mnie rozbiera. Czuję się oszołomiony, ale nie boję się. Widzę, że mama też się rozbiera.
Gdy już odłożyliśmy wszystkie ubrania na miejsce, podchodzi do nas pani i opowiada, że jest tu taka sala, która jest salą ciszy i można tam pójść, gdy jest za głośno, lub dziecko się zdenerwowało i potrzebuję chwili dla siebie. I jest sala zabaw, w której są zajęcia. Jest kuchnia, do której mamy nie wchodzić i łazienka. Wygląda podobnie jak u mnie w domu.
Decyduje się wejść do sali ciszy. Za głośno jest w tej drugiej sali. Jest tam stolik i krzesło z kartką do rysowania. I wielka czarna tablica na ścianie, na której można rysować kredą. Jest też materac i taka zasłonka, za którą można się schować. Widzę, że już tam ktoś jest. Chyba lubi spokój tak, jak ja.
Chwilę rysujemy. Mama jest blisko. Podchodzi pani i pyta, czy może mi zrobić karteczkę z imieniem, którą sam odkleję i zdecyduję, gdzie przykleić na swoim ubraniu. Kiwam głową na zgodę, ale nie chce sam mówić swojego imienia. Mama mówi za mnie. Pani zapisuje, a ja przyklejam. Pani mówi, że dla niej to jest ważne, żeby wiedzieć, jak każdy ma na imię, aby móc do nas mówić po imieniu. Pokazuje mi, że ma swoją kartkę z imieniem i ma na imię Agata. Mama też dostaje kartkę ze swoim imieniem. Wszyscy tu sobie mówią po imieniu, ale ja do swojej mamy mówię „Mama”.
Agata mówi, że możemy przyjść do drugiej sali, gdy będziemy chcieli. Teraz jest czas na zabawę i poznanie miejsca i zabawek. Potem ma być jakieś powitanie i śpiewanie piosenek. Potem zabawa, będziemy malować farbami w sali ciszy. Potem ma być przekąska, jakieś zadanie przy stoliczku, czytanie książki i koniec. Agata mówi, że na tych grupach zabawowych, mama jest cały czas ze mną. Co za ulga.
Słyszę, że dzieci hałasują jakimiś grzechotkami, ale ja nie mam ochoty tam iść. Jedynie zajrzałem do nich, ale stałem na korytarzu i szybko wróciłem do mamy. Mama mówi, że jest ciekawa, co tam jest i mówi, że idzie zajrzeć i czy ja chce z nią, czy wolę zostać. Decyduje się zostać. Przychodzi jakiś chłopiec z mamą, razem rysujemy. Mama wraca. Przychodzi Agata do nas, a za nią niektóre dzieci z grzechotkami. Agata pyta, czy mogą się ze mną przywitać. Kiwam głową, że nie chce. Agata mówi, że to jest ‘okej’ i że tylko zagrzechoczą cichutko dla mnie. Ciekawe, że do mnie tu przyszli. Pamiętali, że jestem i zapytali o zgodę.
Po chwili przychodzi Agata i coś zaczyna przygotowywać, rozkłada folię, mówi, że mogę jej pomóc. Lubię pomagać, dlatego razem z mamą rozkładamy folię i kartki, tacki, szykujemy pędzle i farby. Agata mówi, że zaczniemy, jak przyjdą dzieci ze śpiewania. Z nimi śpiewa Sonia. Zaraz wszyscy tu przyjdą. Znajduję miejsce w kąciku. Lubię malować, zostanę tu.
Przychodzą dzieci i ich mamy. Wszyscy siadają. Zrobiło się nieco głośniej, ale nie tak bardzo. Dostajemy kartki i możemy wybierać, jakie kolory chcemy na takich specjalnych tackach do malowania. Zaczyna się robić coraz głośniej. Sonia mówi: „Słuchajcie, jest za głośno. Chciałabym, abyśmy mogli w ciszy malować, ja usłyszę każdą osobę, jeśli będzie ciszej.” Ojej… to faktycznie zadziałało. I ona to powiedziała, wcale nie krzycząc.
Dzieci różnie malują. Niektóre nawet zdejmują skarpetki i malują stopą. Dziwne, nigdy nie malowałem stopą. Zaczynam ściągać swoje skarpetki. Całkiem fajnie się maluje. Jedno dziecko mówi, że nie chce malować, bo ubrudzi się. Jedna mama maluje za dziecko. Inne dziecko, co chwilę się brudzi, biegnie do łazienki, myje ręce i znów wraca się brudzić. Każdy robi to, co chce. Bardzo to ciekawe. Wszyscy wydają się zadowoleni.
Nagle jedno dziecko zaczęło malować po kartce jakieś dziewczynki. Ona od razu go uderzyła. Agata podeszła do nich i mówi „Widzę, że się zdenerwowałaś, co się stało?” Dziewczynka w złości odpowiada:, „bo on mi pomalował po mojej kartce, a ja wcale tego nie chciałam!” Agata powiedziała „Aha, czyli chłopiec pomalował po twojej kartce i ty się zezłościłaś i w tej złości go uderzyłaś?” Dziewczynka przytakuje, a Agata dodaje: „Rozumiem, że to ciebie zezłościło. Nie chcę, abyś biła inne dzieci, możesz powiedzieć słowami „STOP, nie zgadzam się””. Dziewczynka się uspokaja. Nie przeprasza chłopca, ale po chwili bawią się razem, jakby ta sytuacja nigdy się nie wydarzyła.
Za chwilę przychodzi chłopiec, który wszystkim zabiera pędzle. Niektórzy mu dają i w ogóle im to nie przeszkadza, inni się złoszczą, jeszcze inni płaczą, a jeszcze inni trzymają tak mocno, że zaczynają się szarpać. Na szczęście, nikt do mnie nie podchodzi. Sonia podchodzi do chłopca i mówi: „Widzę, że podobają ci się pędzle innych dzieci. Problem, w tym, że to ich pędzle i oni chcą nimi malować. Zobacz, jeśli potrzebujesz różne pędzle, to mogę ci dać kilka”. Chłopiec przytakuje i idzie z Sonią.
Agata mówi: „Słuchajcie, słuchajcie, powoli kończymy zabawę w malowanie, kto jest gotowy, może odłożyć pędzle, podpiszę wasze kartki i będziecie mogli je zabrać do domu. Zapraszam was do łazienki do mycia. Proszę, aby dzieci z brudnymi rączkami, nie wchodziły do sali zabaw. Jak będziemy gotowi, zaczniemy przekąskę. Kto jeszcze ma ochotę może zostać, malować i powoli kończyć swój obraz”.
Dzieci się zbierają. Ja też skończyłem, oddałem pracę. Idę się myć i wchodzę do sali zabaw. Jejku ile tu zabawek, tory, LEGO, nawet rybki, prawdziwe rybki tu mają. Zaczynam żałować, że nie przyszedłem to wcześniej. Mają własny stolik z piaskiem. Dzieci bawią się spokojnie, zjeżdżają na zjeżdżalni. Układają tęczę. Jakoś tu spokojnie teraz. Agata ustawia stoły na środek i krzesła. Wyjmuje duży talerz i rodzice zaczynają wykładać poczęstunek. Coraz więcej dzieci przychodzi do sali. Ja bawię się piaskiem. Nie mam ochoty na jedzenie. Sonia podchodzi do mnie i proponuje mi, abym przyszedł zjeść, ale ja chce się bawić. Sonia mówi, że to jest ‘okej’. Mama z kimś rozmawia. Bawię się sam. Wszystkie dzieci siedzą przy stoliku i jedzą.
Po jedzeniu wszyscy się bawią. Agata i Sonia sprzątają, rodzice pomagają, zbierają jedzenie.
Sonia przychodzi z poduszkami. Rzuca je na podłogę i zaprasza do czytania książki. Mówi, że jak ktoś nie ma ochoty, to może bawić się, ale w ciszy. Wszystkie dzieci siadają na poduszkach i słuchają. Ja też słucham. Tulę się do mamy.
Po książce śpiewają piosenkę na pożegnanie. Sonia mówi, że żegnamy się, ale możemy powoli się ubierać i wychodzić. Jeśli mamy ochotę, możemy chwilę zostać. Ja chciałbym chwilę zostać, przecież dopiero zacząłem się bawić. Mama mówi, że 5 minut i będziemy się ubierać. Wszyscy powoli wychodzą, zaczyna się robić coraz ciszej. Sonia i Agata sprzątają. Tulą swoje dzieci, rozmawiają z innymi.
Zaczynamy się ubierać i wychodzimy.
Bałem się, nie wiedziałem jak to będzie. Wiem, że następnym razem jak tu przyjdziemy, zacznę od zabawy piaskiem, a potem ułożę tęczę! A gdy będzie mi za głośno, albo, gdy nie będę chciał się witać, to nie muszę. Agata mówi, że dzieci dołączają, gdy są gotowe i gdy chcą. To jest naprawdę fajne.